Szkoła Podstawowa im. A. Mickiewicza w Żerkowie
Maria Surma kl.7c, opiekun: p. Anna Patecka, Proza, grupa starsza
,,Perspektywa’’
Wciąż nabuzowana usiadłam na swoim miejscu, obok jakiegoś posiwiałego staruszka.
Odkładając plecak na stolik zrobiłam to tak agresywnie, że zwróciłam na siebie uwagę kilku
pasażerów. Miałam jednak gdzieś to, że zapewne zachowałam się niekulturalnie. W myślach
wciąż przewijałam sytuację z dzisiejszego poranka nakręcając się coraz bardziej. Ze złości
zaczęłam podrygiwać nogą i wykręcać palce. To takie moje tiki nerwowe. Kiedy kątem oka
zauważyłam, że mężczyzna obok otwiera usta, przygotowałam się na jakąś niemiłą
reprymendę. On jednak, całkowicie mnie zaskakując, powiedział:
Podoba mi się twój tatuaż. – Wskazał na moje przedramię.
Większość starszych ludzi uważa, że tatuaże to znak szatana. Najlepiej od razu wysłaliby do
mnie egzorcystę – prychnęłam.
Większość, mniejszość, starzy, młodzi, ładni i brzydcy, nie lubię takich określeń. Każdy z
nas jest inny i dzielenie nas na tym podobne grupy nie ma dla mnie sensu. Ludzie na
podstawie swoich obserwacji, przekonań czy wartości wrzucają nas do poszczególnych
worków. Nawet nie zdają sobie sprawy, jak jest to krzywdzące. Wyobraź sobie dwoje ludzi,
jeden okradł bank z chciwości, a drugi parę produktów spożywczych ze sklepu, aby mieć co
położyć dzieciom na talerzu. Różnią się od siebie, a jednak obaj zostali wrzuceni do tego
samego worka z napisem złodziej. W mojej opinii wzór na twoim ciele nie jest gorszący lub
niewłaściwy. Dodaje ci charakteru i czyni cię bardziej wyjątkową. Może, gdybym w młodości
miał możliwość wyrażenia siebie poprzez rysunek na skórze, też bym to zrobił – kończąc
swój wywód, cicho się zaśmiał.
Szkoda, że nie każdy patrzy na świat tak, jak Pan – powiedziałam, po chwili zadumy nad
jego słowami.
Eee tam, byłoby zbyt nudno. Nie wiem, jak ty, ale ja uwielbiam słuchać opinii innych na
temat obejrzanego filmu lub zjedzonego dania. Poza tym to właśnie podczas konfliktów
powstają najlepsze pomysły. Wiesz jak wiele wynalazków, z których korzystamy do dziś
wynaleziono podczas wojen? Chociaż, po głębszym zastanowieniu nikt tego nie wie. –
Zamyślił się mój rozmówca.
Jak to nikt? – Nie zgodziłam się z nim. – Sprawa jest prosta. Jeżeli istnieją dokumenty,
świadkowie lub jakiekolwiek dowody to znaczy, że coś się wydarzyło. Gdy dowodów brak,
nie uznajemy takiego wydarzenia. Na podstawie takiego myślenia powstała definicja prawdy i
kłamstwa.
Nigdy nie będziesz w stanie stwierdzić czy coś jest kłamstwem, czy prawdą? Udowodnię Ci.
Gdybym powiedział, że widzę przed sobą czerwonego słonia, wykorzystując twoją definicję
prawdy i kłamstwa, czym by było moje stwierdzenie?
Kłamstwem – odparłam. – Powiedziałabym, że Pan kłamie.
No cóż Moja Droga, nie jesteś w stanie tego stwierdzić – oznajmił, choć nie wydawał się
zaskoczony moją odpowiedzią. Ja za to całkowicie się pogubiłam. O ile wcześniej
utożsamiałam się z jego przemyśleniami, tak teraz nie potrafiłam pojąć sensu tego zdania.
Nie rozumiem – poinformowałam go – patrzę w to samo miejsce, co Pan i nie widzę
żadnego czerwonego słonia. Abstrahując od tego, że takie zwierzęta nie istnieją.
Rzecz w tym, że nie wiesz ,co ja widzę. Być może mam schizofrenię i właśnie doświadczam
halucynacji. Może w tej chwili odtwarzam w głowie wspomnienie z dzieciństwa, kiedy to
otrzymałem zabawkę – czerwonego słonika. W tych sytuacjach mówiłbym prawdę, bo
przecież ja bym go widział. Powtórzę, nie wiesz tego. Każdy z nas żyje w swojej
rzeczywistości i ocenienie mojej, przez pryzmat własnej, jest niemożliwe. – Przerwał na
moment lecz czułam, że to jeszcze nie koniec, dlatego nie skomentowałam jego słów. –
Zaciekawiła mnie również druga część twojej wypowiedzi, pozwolę sobie zacytować ,,takie
zwierzęta nie istnieją’’. Z góry założyłaś, że mam na myśli słonia o czerwonym umaszczeniu i
to za nim się rozglądałaś. Ja za to mogłem wyobrazić sobie maskotkę o takim kształcie i
kolorze albo żywe zwierzę pokryte farbą. Skończmy już jednak z moimi ogólnymi
spostrzeżeniami. Chciałbym Ci pomóc, ale jeżeli nie zaznajomisz mnie ze swoim problemem,
nie będę w stanie tego zrobić. – Uśmiechnął się do mnie zachęcająco, dając mi przestrzeń,
abym tym razem to ja się wypowiedziała.
Aż tak widać, że coś mnie trapi?– zapytałam smutno.
Ta Pani z naburmuszoną miną siedząca na końcu wagonu, zapewne widzi zbuntowaną
nastolatkę o różowych włosach oraz posiwiałego dziadziusia z laską – oznajmił, znów mnie
zaskakując. Dla reszty pasażerów rzeczywiście mogliśmy wyglądać komicznie. Ja z
neonowym kolorem na głowie, podartymi dzwonami i koszulką z napisem ,,Mam tyle do
roboty, że nie wiem co olać pierwsze’’. On w eleganckim stroju z misternie wyrzeźbioną laską
i siwymi włosami, które dodawały mu klasy. Dodatkowo rozmawialiśmy z takim zapałem,
jakby świat się kończył. Sama się zaśmiałam, gdy zdałam sobie sprawę, jak śmiesznie
musieliśmy wyglądaliśmy dla osób postronnych. – Ja jednak – kontynuował starzec – widzę
młodą, inteligentną dziewczyną, która właśnie zmienia swój światopogląd, rozwija się oraz z
zaintereseowaniem słucha, a także analizuje przemyślenia drugiego człowieka. Obok niej
widzę seniora, który z radością dzieli się swoim doświadczeniem i pragnie zrozumieć jakie
wydarzenie skłoniło tę posiadaczkę różowych włosów do tak głębokiej rozmowy z obcym
mężczyzną.
Już w wieku 8 lat wiedziałam, że chcę zostać fryzjerką. Uwielbiałam pleść warkocze lalkom
lub koleżankom z klasy. Do dziś kocham eksperymentować z fryzurą i jestem w tym
naprawdę dobra. Ostatnio zaczęłam nawet na tym zarabiać. Czeszę znajomych na imprezy lub
podcinam im włosy. – zaczęłam z początku niepewnie, jednak z każdym słowem rozkręcałam
się coraz bardziej. Widziałam, jak staruszek uśmiecha się słuchając opowieści o mojej pasji.
Opowiadasz to z takim zaangażowaniem, że chyba zastanowię się nad zmianą fryzjera –
skomplementował mnie.
Niestety mój biznes nie potrwa długo. Kiedy pójdę na studia nie będę miała na to czasu. –
odpowiedziałam ze smutkiem. Mężczyzna spojrzał na mnie z niezrozumieniem, więc
postanowiłam mu wszystko wyjaśnić. – Moi rodzice prowadzą kancelarię prawną i od zawsze
chcieli, abym poszła w ich ślady. Jednak prawo nigdy mnie nie kręciło i sądziłam, że już
dawno to zauważyli. Jakie było moje zdziwienie, gdy dziś rano przyszli do mnie z
broszurkami uczelni i zaczęli snuć plany dotyczące przejęcia przeze mnie rodzinnego biznesu.
Po prostu wyszłam z domu trzaskając drzwiami – streściłam mu poranne wydarzenia. W jego
oczach ujrzałam zrozumienie i chyba nutkę współczucia. – Ma Pan dla mnie jakąś dobrą
radę?- zapytałam z nadzieją. Naprawdę liczyłam, że pośród tych swoich mądrości znajdzie
taką, która mi pomoże.
Sęk w tym, że powiedziałem Ci już wszystko, co musisz wiedzieć. Cała na nasza rozmowa
kręciła się wokół innego postrzegania rzeczywistości, odmiennych poglądów i różnicy zdań.
Tym właśnie jest twój spór z rodzicami. Sprzeczną wizją twojej przyszłości. Każdy z was
chce dobrze lecz wasze perspektywy i priorytety kolidują ze sobą. Chcecie dojść w to samo
miejsce różnymi drogami. Nie uważam jednak, by było to coś złego. Idąc innymi ścieżkami
napotkacie inne problemy. Bądź co bądź dążycie do tego samego celu, dlatego wasze drogi w
końcu się przetną i znajdziecie złoty środek. Będziecie mogli podzielić się zdobytym
doświadczeniem i wspólnie wybrać to, co doprowadzi was do mety. Metą w tym wyścigu
będzie twoje szczęście i dostatek.
Dobrze, to może ja spróbuje przetłumaczyć tę piękną metaforę na język polski – zaczęłam,
próbując poukładać sobie w głowie to, co właśnie usłyszałam – sugeruje Pan, że powinnam
przedstawić rodzicom swój punkt widzenia, jednocześnie nie zamykając się na ich argumenty
oraz połączyć nasze wizje we wspólną rzeczywistość – powiedziałam, dumna z rozwiązania,
które wymyśliłam.
Ja nic nie sugeruję. Sama doszłaś do tych wniosków z moją małą pomocą. – Odpowiedział
siwowłosy Pan również zadowolony.
Drodzy pasażerowie zbliżamy się do stacji Konin Główny. Wysiadających prosimy o
zabranie swoich bagaży.- rozbrzmiało z szumiącego głośnika. Parsknęłam w reakcji na tę
ironię losu.
Mogę zapytać, co Cię rozbawiło? – Odezwał się mężczyzna.
Właśnie podjeżdżamy pod kancelarię rodziców. Z tej stacji dojdę tam w 5 minut.
To chyba jakiś znak od losu, nie sądzisz? – Zapytał równie rozbawiony.
Tak, tak sądzę. – Podniosłam się z siedzenia i zarzuciłam plecak na ramię. – Więc, jeśli Pan
pozwoli, udam się na skrzyżowanie dróg prowadzących do mojego szczęścia. –
Uśmiechnęłam się szeroko.
Miałbym do Ciebie jedną prośbę, Moja Droga. – Zagadnął na odchodne staruszek.
Słucham.
Znajdziesz mi jakiś termin? – Spojrzał na swoje włosy. – Chyba pora podciąć końcówki.
Dla Pana to znajdę nawet jakąś zniżkę. – Odpowiedziałam z uśmiechem pełnym
wdzięczności, po czym pomachałam mu na pożegnanie.
Do zobaczenia! – Odmachał mi mój Guru.